Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/221

Ta strona została skorygowana.

— I owszem... bardzo proszę... Racz pań z nim przyjechać jutro do mnie... o godzinie jedenastej... zjemy razem śniadanie, a potem pomówimy. Więc już liczyć mogę na pana?
— Z pewnością.
— Zatem do jutra!
Pan de Rocerny uścisnął ręce budowniczemu i odjechał czekającym nań powozem.

XIV.

W godzinę później, po odjeździe pana de Roncerny, Lucjan Gobert wrócił.
Budowniczy opowiedział mu o zaproszeniu.
Usłyszawszy nazwisko pana de Roncerny drgnął.
— Pan de Roncerny... — powtórzył.
— Tak, to jeden z moich klientów najlepszych... czy go pan znasz?
— Nie znam go... ale słyszałem o nim wiele... jeżeli to ojciec panny Marty, która się wychowywała w Boissy, tej samej pensji, co i moja kuzynka Helena.
— Tak, to ten sam... A to wybornie się składa!... Otóż mój drogi Lucjanie, będziesz wśród swoich znajomych... Panna Marta wytłómaczy ci swoje pragnienia... Zatem jutro zrana... i to wcześnie.
— Punktualnie się stawię — odparł Lucjan, trochę oszołomiony nowiną, jaką usłyszał.
I wyszedł.
Istotnie wycieczka jutrzejsza nie małe na nim sprawiła wrażenie.
Znaleźć się miał w obecności Marty de Roncerny.
Młoda dziewczyna z pewnością będzie mówiła mu o Helenie i niezawodnie powie mu o niej najświeższe wiadomości.

∗             ∗