Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/236

Ta strona została skorygowana.

z uśmiechem. — Popsujecie mi państwo mego rysownika. Muszę jednak i ja na to przystać, mój drogi Lucjanie, że sam przeszedłeś siebie!... O! daleko zajdziesz, mój zuchu!
Marta rozpromieniona myślała:
— Jak droga Helenka będzie szczęśliwą, gdy pan Lucjan zostanie jej mężem!.. O! muszę to małżeństwo skojarzyć!... muszę!...
— Rysunek ten mnie zachwyca doprawdy! — wyrzekł pan de Roncerny. — Boję się tylko jednej rzeczy...
— Jakiej?
— Czy będzie można urzeczywistnić go w wykonaniu.
— Wszystko da się zrobić, panie hrabio — odparł budowniczy — wszystko da się zrobić, jeżeli mi pan da swobodę działania...
— O! masz pan ją z góry.
— Obiecuję panu, że będzie pan najzupełniej zadowolony... Teraz chodzi o podział pracy wewnętrzny, a to niełatwe dzieło. Czyś o tym pomyślał, Lucjanie, kreśląc ten szkic?
— Tak, panie, i mógłbym już wystąpić z pewnymi projektami.
— To zbyteczne... Ułożymy plany w Paryżu, tak, żebyśmy mogli całość już okazać pannie de Roncerny.
— Ja sądzę jednak, że, aby wykonanie było odpowiednie — odezwało się dziewczę — musiałabym pana mieć ciągle do rozporządzenia, a w braku pana, to pana Lucjana Gobert.
— Mnie to wydaje się łatwym — odrzekł budowniczy z uśmiechem.
— Dlaczego?
— Tak mi się zdaje... — zaczął pan Soly.
Marta przerwała mu.
— Czyż nie byłoby najprostszą rzeczą urządzić tu,