Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/240

Ta strona została skorygowana.

— Tak! tak! On mnie kocha! — mówiła do siebie ohydna istota, pokrywając pocałunkami fotografię Prospera. — Niepodobna, aby mnie nie kochał. Jeżeli nie przychodzi, to jedynie dlatego, iż szuka jeszcze, że szuka napróżno sposobu, ażeby omylić świat! Chce ocalić pozory! Po co? Co może nas obchodzić opinia ludzi obcych? Poza miłością nic nie ma. Miłość jest tu wszystkim!...
Chciała do niego list napisać.
Ale co mu napisze, skoro nie może mu zwiastować sposobu, podanego jej przez Józefa Włosko.
Wśród samotności ogarniały ją myśli coraz czarniejsze.
Pragnęła nawet śmierci córki, byleby nie być prześladowaną tą myślą o wstrętnym jej małżeństwie.
Prosper tymczasem grał rolę swoją — rolę bardzo łatwą, polegającą bowiem na wyczekiwaniu wypadków.
Stosując się do rad przyjaciela swego Józefa, iść miał do wdowy dopiero wtedy, gdy ta zdecyduje się na poświęcenie.
Jednakowoż to długie oczekiwanie i jemu sprawiało pewien niepokój.
— A jeżeli Garbuska straci cierpliwość — powtarzał Włoskowi — i wymknie się nam kopalnia złota. Ty masz już w ręku pewny interes... swoje przedsiębiorstwo... ale ja nic jeszcze... nic zgoła.
— Ufności! — odpowiadał były dependent notariusza — wszystko ci się dostanie, tylko mnie słuchaj.
I komiwojażer, niezdolny do kierowania samym sobą, zabijał czas i wydawał pieniądze Julii Tordier, grając w bilard i w pikietę, pijąc absynt i piwo i paląc grube cygara.
Niespodziewana okoliczność miała zmienić nagle położenie naszych osób.
Od kilku dni rozpoczęto pracę około budowy Pałacu wróżek, a Lucjan Gobent, sprowadziwszy się do Petit-Bry, dla kierowania nimi, czekał wciąż z gorączkową nie-