Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/243

Ta strona została skorygowana.
XIX.

Pani de Roncerny zbyt była inteligentną, aby nie odgadnąć znaczenia tej nagłej zmiany na twarzy Garbuski.
Skinęła niedostrzegalnie na Martę, ażeby jej nakazać milczenie, i sama się odezwała:
— Rzeczywiście, córka moja ma dla panny Tordier szczerą sympatię, prawdziwą przyjaźń. Wiadomo pani, że uczucia pensjonarek często bywają trwałe, co się chwali tym, które ich doznają i nie zapominają...
Garbuska milczała.
Na twarzy jej nie drgnął ani jeden muskuł.
Zdawaćby się mogło, że nie dosłyszała słów, wyrzeczonych przez hrabinę.
Ta, jak łatwo zrozumieć, czuła się wielce zakłopotaną.
W jaki sposób ta istota dziwna, odrażająca, widocznie usposobiona wrogo, w jaki sposób przyjmie zaproszenie, z którym ona wystąpi?
Zapewne bardzo źle.
Jednakże trzeba było spełnić powzięte postanowienie.
Hrabina mówiła też dalej:
— Dowiedziałam się o strasznym ciosie, który ugodził obie panie... Strata męża i ojca ukochanego jest dla żony i dla dziecka najokrutniejszą z boleści. Z całej duszy żałuję pani, jak i Heleny. Biedne dziewczę głęboko zostało dotknięte tą śmiercią... Widziałam ją...
— A! — przerwała żywo Julia Tordier — pani ją widziała?
— Tak.
— Kiedy?
— Kilka dni temu, gdym jeździła po Martę do Saint-Leger. W chwili odjazdu przyszła się pożegnać ze swą przyjaciółką. Widziałam, że jest nie tylko smutną, bardzo smutną, co jest zupełnie naturalne, ale bardzo cierpiącą