Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/244

Ta strona została skorygowana.

jest... nawet chorą, i to w sposób prawie niepokojący... a ja panią zapewniam, że na widok tej łagodnej i ślicznej twarzyczki, tak pobladłej skutkiem bólu moralnego i cierpienia fizycznego, doświadczyłam ściśnienia serca, jak gdybym zobaczyła cierpiącą moją własną córkę, i zupełnie odtąd podzielam sympatię Marty dla panny Heleny.
Garbuska, teraz zgoła już niedowierzająca, nie odpowiadała wcale, lecz błysk okrutny jej źrenic coraz bardziej się świecił.
Pani de Roncerny mówiła dalej:
— Wtedy Marcie przyszła myśl, ażeby przyjaciółkę na czas pewien wyrwać z tych zmartwień, a przynajmniej próbować, czy się to nie uda...
Ja zgodziłam się najzupełniej, i właśnie przychodzimy panią prosić, ażeby pani zechciała pannie Helenie, dla dobra jej zdrowia, pozwolić, iżby opuściła pensję i przyjechała do nas, do naszej willi w Petit-Bry, przynajmniej boć na tydzień...
— A ja — dodała Marta, składając ręce i wyciągając je do Garbuski z ujmującym ruchem — błagam panią, ażebyś przyjęła życzliwie prośbę, którą wyraziła moja matka...
Julia Tordier przez kilka sekund nic nie odpowiedziała, patrząc kolejno wejrzeniem okrutnym to na hrabinę, to na Martę, po czym odezwała się tonem oschłym i przykrym, zwracając się do pani de Roncerny.
— Dziękuję pani, jak powinnam, za jej zamiary... Wielki to zaszczyt chce pani sprawić mej córce, ale niepodobna, bym mogła zaszczyt ten przyjąć i zastosować się do życzeń pani.
— Jakto, pani odmawiasz? — zawołała Marta, boleśnie zdziwiona.
— Tak, pani, odmawiam.
— Ale dlaczego?
— Dla mnóstwa przyczyn.