Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/245

Ta strona została skorygowana.

— Dla jakich?
— Córka moja nie należy do tej sfery towarzyskiej, i panie, i ani ma, ani będzie posiadała taki majątek...
I gdyby ją wprowadzić do towarzystwa, tak mało podobnego do jej towarzystwa, mogłaby nabrać przyzwyczajenia, zapatrywań, których nie będzie mogła zachować... Musiałaby czynić porównania przykre dla niej... i dla jej rodziny... słowem byłoby to wyświadczeniem dla niej złej przysługi.
— Ja nie patrzyłam na tę kwestię z takiego punktu widzenia — odparła hrabina nieco podrażniona — ja sądzę, że lepiej się wywyższać niż się poniżać, a jestem przeświadczona, że ani moja córka ani ja nie jesteśmy zdolne obudzić w umyśle panny Heleny porównań, których by pani żałowała, lub które mogły by panią obrazić...
— Ja zaś myślę inaczej, niż pani i w tym cała rzecz! — odrzekła Garbuska brutalnie.
— O! pani, pani — podchwyciła Marta, zrozpaczona, że widzi zniweczonym projekt swój tak dobrze ułożony, na którym zasadzała tyle nadziei. — Kocham Helenę z całej duszy... Błagam panią jeszcze, ażebyś mi nie odmawiała szczęścia, jakie miałabym, gdyby była ze mną chociaż dni kilka...
Cóż to szkodzi, że nasze towarzystwo nie jest jej towarzystwem... Zresztą ona tylko ze mną będzie ciągle... będzie się jej zdawało, że jeszcze jest ze mną razem w naszym pokoiku penisjonarskim.
Ona cierpi bardziej, niźli pani sądzi... nadmiar zmartwienia może jej bardzo zaszkodzić... zniszczyć jej zdrowie zupełnie.
Niech mi ją pani da na tydzień... Przyrzekam, że zupełnie uspokoję jej zranioną duszę i oddam ją pani zupełnie wyleczoną a przynajmniej ze znaczną ulgą...
Niepodobna, ażeby pani tego odmówiła.
Nieprawdaż, pani, że to niepodobna?