Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/246

Ta strona została skorygowana.

Im bardziej wzmagało się naleganie Marty, tym większą nienawiść czuła Garbuska dla swej córki, nienawiść wzmocnioną dziesięciokrotnie przez okoliczności, które nam są już znane.
— Powiada pani, że córka moja jest cierpiąca — odparła ostro — nie mogę, ani nie powinnam temu wierzyć, bo, gdyby tak było, pani Gevignot, byłaby mnie uprzedziła. Co zaś do żądania pań, powtarzam, iż niepodobna dla mnie zadość mu uczynić.
Helena ma opuścić pensję, ale po to, ażeby tu przyjechać, do mnie...
Czas już, ażebym się zajęła jej przyszłością.
Marta drgnęła.
Skoro Garbuska zająć się miała przyszłością córki, to jedynie dlatego chyba, żeby zgotować dla niej jakie nieszczęście.
Więc obawy i przeczucia Heleny były zupełnie uzasadnione?
— Chce pani ją wydać za mąż! — wykrzyknęła bez namysłu.
Julia Tordier, usłyszawszy ten okrzyk, zrozumiała, iż pannie de Roncerny musiała jej przyjaciółka zwierzyć się z wielu rzeczami, i podejrzliwość jej, z powodu tej wizyty, jeszcze bardziej wzmogła.
Do podejrzliwości przyłączyła się jednocześnie gorączka ciekawości.
Chciała wiedzieć, czego się ma trzymać.
— Helena jest w tym wieku, że może już wyjść za mąż — rzekła, jakby odpowiadając na pytanie Marty.
— I pani chce jej dać męża?
— Nie może przecież zostać starą panną.
— Pani ją zabije, pani ją zabije! — wyjąkała panna de Roncerny.
— Nie rozumiem pani... chciej pani mi to wytłómaczyć.