Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/258

Ta strona została skorygowana.

pliwości osiągnęłaby ten sam rozwód. Byłby więc przymusowe rozłączenie.
— Rozłączenie z Heleną, ale nie ze mną — zawołała Garbuska.
— Mąż, rozwiedziony z córką pani, nie mógłby dłużej mieszkać przy tobie. Nic by to nie tłumaczyło, nic by nie usprawiedliwiało obecności jego w domu pani...
— Mielibyśmy się rozłączyć... o! mój Boże! — wyjąkała Julia Tordier, tuląc się wystraszona do Prospera — o! ja bym tego nie przeżyła.
— Ani ja bym tego nie przeżył. Ale trzeba wszystko przewidzieć... Gdyby śmierć zabrała panią pierwszą... Gdyby zmartwienie, zamiast od razu położyć kres moim cierpieniom, zabijałoby mnie tylko powoli, cóżby się ze mną stało?!... Moim losem byłaby nędza!... Cały majątek pani przeszedłby do mej żony rozwiedzionej, do córki pani...
— To byłaby nikczemność! — wykrzyknęła Garbuska. — Ja nie chcę, ażeby ta nikczemność mogła się stać.
— To musi pani rozumieć, co ma pani uczynić. Miłość pani dla mnie pokieruje tobą... Ją zapytaj o radę.
— Tak... tak... wszystko dla ciebie... oddam ci wszystko... bylebym w zamian miała twoje serce! — wyrzekła Julia w uniesieniu.
— Wiesz pani dobrze, że ci je dałem i że go nie odbiorę nigdy.
— I będziesz nienawidził Helenę tak wielce, jak mnie kochać będziesz?...
— Biedna dziewczyna! Dla niej mieć będę nie nienawiść... ale co więcej... pogardę!...
— No, to jutro pojadę po nią do Boissy-Saint-Leger... Wieczorem oznajmię jej moje projekty, a raczej moją wolę... Kroki prawne zostaną poczynione pojutrze, a w dwa tygodnie nastąpi to małżeństwo, które nas rozłączy na pozór, aby nas złączyć w rzeczywistości.