Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/266

Ta strona została skorygowana.

Garbuska stała się bardzo bladą.
— W okolicach Genewy — ciągnęła dalej pani Gevignot.
Przerażenie wdowy po Jakubie Tordier rosło.
Uczyniła wysiłek, ażeby nad sobą zapanować i podchwyciła:
— I powiada pani, że matki swej nie znała wcale?
— Wcale.
— To matka jej bez wątpienia umarła?
— Ona o tym nie wie.
— Jakto nie wie!... To już nieprawdopodobne... W metryce jej musi być wymienione nazwisko ojca i matki...
— Być może. Ale jej o to nie wypytywałam.
— Wie pani jednak, że się urodziła w okolicach Genewy?
— Sama mi to powiedziała... nie pytałam jej.
— Czy wymieniła tę miejscowość?
— Veroix.
I pani Gevignot, bardzo zaintrygowana zachowaniem się zapytującej, dodała:
— Ale to zapewne nie bez powodu, zapytuje mnie tak, kochana pani... Czyżby pani znała rodziców Joanny?
— Znałam niegdyś Bertinotów, i to nazwisko mnie uderzyło i dlatego wypytywałam. Ale nie przypominam sobie, ażeby oni byli spokrewnieni z tym dzieckiem.
Garbuska zaś pocichu rzekła do siebie:
— To byłoby zbyt dziwne... — A jednak w życiu tej młodej dziewczyny jest jakaś tajemnica, którą muszę przeniknąć. Ja muszę wiedzieć, kto rzeczywiście był ojcem Joanny Bertinot... Umarł, powiadają. Gdyby ona była córką tego, o kim myślę, to byłby umarł w więzieniu.
I podchwyciła głośno:
— Ileż lat może mieć Joanna Bertinot? — Osiemnaście lub dziewiętnaście, nieprawdaż?