Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/272

Ta strona została skorygowana.

— No! no! dosyć tych beków! — rzekła — w drogę i prędko!
Helena rzuciła wzrokiem na wysokie zabudowania pensji.
Spodziewała się, że traf sprowadzi Joannę do okna i że będą mogły na siebie popatrzeć.
Ale w oknach nie było nikogo.
Córka Jakuba Tordier schyliła głowę i podążyła za matką.
Joanna, ukryta za firanką, pożerała ją oczyma.
Łzy jej płynęły z oczu; ale uspokajała się tą myślą:
— Przecież się z nią zobaczę...
W dziesięć minut później Garbuska i Helena przybyły na dworzec w Boissy-Saint-Leger, nie zamieniwszy z sobą ani jednego wyrazu podczas drogi.
Helena zapytywała się w myśli, na jakie nowe cierpienia będzie skazaną.
Wdowa po Jakubie Tordier mówiła do siebie:
— Muszę się koniecznie dowiedzieć, czy ta Joanna Julia Bertinot jest rzeczywiście córką Piotra Bertinot... skazanego na dwadzieścia lat więzienia... Jeżeli to tak jest, co za dziwny traf sprowadził ją do Heleny.
Po przyjeździe do Paryża, Garbuska wsiadła z Heleną do dorożki i kazała jechać na ulicę Anbry.
— Zapewne jeść ci się chce? — zapytała córkę, kiedy weszły do mieszkania.
— Nie, mamo, nie jestem głodna.
— Po co grymasić! — zawołała Julia Tordier. — To głupio!... Jedzmy śniadanie... Wszystko przygotowałam przed odjazdem. Po wstaniu od stołu, załatwię kilka ważnych interesów, a po powrocie pomówimy, bo mamy do pomówienia o wielu rzeczach poważnie.
Matka i córka usiadły do stołu.
Garbuska, głęboko zamyślona, jadła mało.