Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/280

Ta strona została skorygowana.

krzywoprzysięstwa przeraża mnie, przejmuje zgrozą! Matko! błagam cię na kolanach, nie bądź bez litości... Uszanuj ostatnią wolę umierającego ojca... Daj mi Lucjana... Kochać cię będziemy oboje...
Im bardziej łzy Heleny płynęły, im bardziej nieszczęśliwe dziecko błagało litości, tym bardziej nikła zazdrość Garbuski, tym bardziej wzmagało się jej postanowienie wydania córki za Prospera Rivet, skoro teraz pewna była, iż Helena nienawidzieć będzie swego małżonka.
Bez gniewu więc, ale z zimną krwią, jeszcze bardziej przerażającą, niżeli gniew, wyrzekła:
— Dość tego! Nawet zanadto... Nic nie pomogą twoje łzy i fochy. Ja tak chcę, i nie ma mocy ludzkiej, która by mogła przeszkodzić temu małżeństwu.
Helena płakała zgnębiona.
— Mój Boże! mój Boże! — jąkała z rozpaczy. — Pozwól mi umrzeć... Śmierć będzie przynajmniej dla mnie wybawieniem.
Julia Tordier wzruszała ramionami i szeptała:
— No, i mamy melodramat!
Kilka minut upłynęło.
Dał się słyszeć odgłos dzwonka.
Garbusce zabiło serce.
— To może być tylko on — pomyślała, otwierając drzwi od sieni.
Rzeczywiście, to Prosper dzwonił.
— Ona jest tu — rzekła doń po cichu jędza.
— Panna Helena? — zapytał piękny komiwojażer.
— Tak, ona w swej osobie.
— Czy wie o pani projektach?
— Wie.
— Zgadza się?
— Za nic w świecie... Mówi, że woli się zabić, niżeli ustąpić.
— Więc... — odezwał się Prosper.