Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/282

Ta strona została skorygowana.

— Na to odpowiem: skąd pani wie?
— Kocham innego... — wyrzekła zarumieniona.
— To tylko zdaje się pani, że pani go kocha... To wszystko czas zmieni... Zapomni pani o tym prędko.
— Nigdy, nigdy, póki życia!
— To tylko słowa.
— Dla mnie to rzeczywistość... A dokąd tylko Lucjan żyć będzie, jego tylko będę żoną.
— Może umrzeć.
— O! gdyby umarł, a gdyby pan trwał w swych projektach, a matka bez litości narzucałaby mi swoją wolę, miałabym odrazę i pogardę dla pana, a w swym sercu jedynie wspomnienie żywe dla mej miłości. Nie, związek ten byłby ohydny, dom pański stałby się piekłem, bo ja bym się zastrzeliła, mówiła z dumą pełną nienawiści! Błagam cię panie, miej litość nade mną, daj się wzruszyć łzom moim, nie czyń życia mego nieszczęśliwym.
— Przeciwnie, spodziewam się, że pani zapewnię szczęście.
— Czyż to okrucieństwo, gdy się pragnie być szczęśliwym.
Garbuska jakby prawie nie słuchała prowadzonej rozmowy, a jednak każde słowo jego sprawiało jej niewysłowioną radość. Jednakże, widząc, że scena trwa za długo, przerwała ją raptownie.
— Próżne gadanie! — zawołała. — Kiedy ja jestem za tym, to musi być tak, i ani Bóg, ani diabeł, nie mogą mi przeszkodzić! Powiedziałam ci, że wydam cię za mąż. Będziesz panią Prosperową Rivet, i to nim trzy tygodnie upłynie. A teraz cicho!
Helena w stanie rozpaczy, niemożliwym do opisania, załamywała ręce:
— O! Lucjanie! Lucjanie!... Przyjdźże mi na pomoc obroń mnie, bo zginę, wyjąkała. Zabiję się!