Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/285

Ta strona została skorygowana.

Projekty złowrogie przebiegały jej przez myśli.
Szła do Józefa Włoski, swego doradcy.
Młodzieniec, zobaczywszy ją, nie mógł się powstrzymać od okrzyku, zdziwienia.
— A! — zawołał — to pani jest, bardzo proszę.
— Tak, ja jestem — odparła wdowa.
— Cóż panią sprowadza?
— Przychodzę po radę do pana.
— Czym mogę służyć?
— Zaraz się pan dowie — wyjąkała skwapliwie. — Co mi pan doradzał...
— I cóż?
— A! rezultaty nie są tak dobre, jak się pan spodziewał.
— Chodzi o pani córkę?
— Tak.
— Zapoznała ją pani z Prosperem?
— Tak.
— A ona?
— Odmawia stanowczo.
— Uprzedziłem, kochaną panią, że ta odmowa będzie prawdopodobną...
— Ale ta przeszkoda jest silniejszą, niż sądziłam.
— O! przeszkody są po to, aby je przełamywać.
— Czy tak? — Tak, powtarzam to raz jeszcze.
— Więc największą przeszkodą jest Lucjan Gobert.
— A pani chce żeby został usunięty?
— Tak.
— Jak to pani pojmuje?
— Dopóki Lucjan Gobert będzie żył, córka moja nie ustąpi... To są jej własne słowa.
Józef Włosko wlepił w Garbuskę dziwne spojrzenie, gdy jednocześnie uśmiech nieokreślony błąkał się po jego ustach.