Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/288

Ta strona została skorygowana.

siebie w ręce sprawiedliwości.
— Zaraz to panu wytłumaczę. Mnie już nie wiele zależy na wolności, ani nawet na życiu, wie pan, jeżeli nie dojdę do swego celu! Śmierć będzie dla mnie wyswobodzeniem! Dopomóż mi pan, dopomóż wszelkimi sposobami, albo sama siebie zgubię chętnie i jednocześnie pomszczę się! Dopomóż mi albo pójdę do sądu i powiem:
Szukacie mordercy doktora Reynier, a to ja nim jestem... I sama się wam oddaję, ale mam wspólnika.
Włosko podniósł się z zaciśniętymi pięściami, z wzrokiem groźnym.
Garbuska ciągnęła dalej spokojna.
— Ja tego wspólnika nie szukałam, sam on przyszedł do mnie z własnej ochoty!... On jest świadkiem zbrodni, posiada nóż, którym zbrodnia została spełnioną!... Dlaczego on nie wydał mordercy sprawiedliwości, jak to było jego obowiązkiem?... Ponieważ chciał ciągnąć zyski z tej strasznej tajemnicy... Bo chciał sprzedać milczenie swoje!... Targ został przeprowadzony!... Należność została zapłacona!... Ja dostarczę na to dowodów!...

XXVIII.

Kiedy wdowa po Jakubie Tordier tak mówiła, dawny dependent notariusza uczynił gwałtowny wysiłek, ażeby się powściągnąć, i zdołał to uczynić.
— Cóż to! — odparł. — Ma mnie pani za dziecko? Czyż spodziewa się pani, że uwierzę, ażeby pani to uczyniła?
— Uczynię to, przysięgam panu — podchwyciła Garbuska — jeżeli mi nie dopomożesz do dopięcia wiadomego ci celu, bez którego życie stałoby się dla mnie męczarnią.
— Nie chcę zostać mordercą, stanowczo odmawiam! Nic na świecie nie skłoniłoby mnie do zabicia Lucjana Gobert!