Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/289

Ta strona została skorygowana.

Julia Tordier wzruszyła ramionami.
— A któż tu mówi o zabójstwie? Ileż to w Paryżu co dzień spełnia się zbrodni nieznanych i nieściganych przez prawo, bo uważane są za wypadki... Czyż przy pewnej zręczności nie sposób spowodować jednego z takich wypadków?
Włosko zaczął chodzić zamyślony. Nagle zatrzymał się przed Julią Tordier.
— Czekam na pańskie postanowienie — rzekła — i będę wdzięczną, gdy się o nim dowiem jak najprędzej.
Zamiast odpowiedzi, Włosko zagadnął:
— Czy pewną jest pani, że córka pani wcale nie ustąpi? Że trwać będzie w uporze?
— Naturalnie, gotowa na wszelkie skandale, gotowa na wszystkie szaleństwa z miłości dla Lucjana Gobert.
— I sądzi pani, że tylko śmierć Lucjana mogłaby sprowadzić pożądany rezultat?
— Tak...
— To się pani myli, a ja oświadczam, że dość byłoby zabić go moralnie.
— Nie rozumiem pana.
— Zrozumie pani, zrozumie...
Józef Włosko wziął z biurka gruby tom, przerzucał w nim karty, wreszcie podał go Garbusce mówiąc:
— Paragraf 354, 355 i 356. Czytaj pani...
Julia Tordier przeczytała trzy wskazane jej paragrafy.
Dziwna radość zabłysła na jej twarzy.
— Zrozumiała pani teraz? — spytał dawny dependent.
— Tak.
— Sądzi pani, że to wystarczy dla zmiażdżenia naszego nieprzyjaciela?
— Tak.
— Że wola pani nie napotka oporu?