Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/299

Ta strona została skorygowana.

— O! Nic by mnie nie dziwiło że strony tej kobiety! Ale o jakiej zbrodni nowej mówisz pan?
— Julia Derasme wyszła za mąż.
— Za mąż!... Czy podobna?
— Zaślubiła człowieka, któremu zawdzięcza swój majątek... Wielki majątek, powtarzam panu... Z tego małżeństwa urodziła się córka...
— Córka!... Druga córka... ta prawa... — wyszeptał głosem gwiżdżącym więzień, a wzrok jego pałał. — Córka garbata, jak moja biedna Joanna, nieprawdaż?
— Ładna, jak anioł, i cudownie zbudowana.
— O! to wątpić można by o sprawiedliwości Boskiej.
— Zechciej mnie pan wysłuchać uważnie.
— Słucham pana...
— Córka pańska ma prawo do części majątku po swej matce... Prawo to niewątpliwie jest niezaprzeczalne!... Otóż przyszedłem do pana, ażeby panu powiedzieć: Dlaczego dziecka nie sprowadzić do matki i nie zażądać dla niego, co mu się należy...
Więzień uczynił znów poruszenie gwałtowne i zawołał:
— Ja nie chcę nic od tej nędznicy, ani dla siebie, ani dla mej córki... Chcę, ażeby Joanna, nie dowiedziała się nigdy o istnieniu tej wyrodnej matki... To wyrzut wieczny dla mnie, wyrzut nieukojony, żem w metryce zapisał Joannę, jako córkę Julii Derasme! Wówczas ustąpiłem uniesieniu, jak za pierwszym razem, kiedym zawinił. Dzisiaj nie mogę nawet tego zrozumieć... Joanna nie zna nazwiska swej matki i błagam Boga, ażeby się o tym nigdy nie dowiedziała...
— Więc — zapytał Włosko — ta Julia Derasme jest taką winowajczynią?
— O! to najohydniejsza z istot!... Ona jest jedyną przyczyną mojej zbrodni i mojego wstydu. To dla niej ja ukradłem, dla niej stałem się łotrem!... O! to smutna, bo-