Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/302

Ta strona została skorygowana.

Ja cię kocham... bardzo kocham... ale nie można żyć samym powietrzem.
Każde z tych zdań było wyrachowane. Tak czyniła pierwsze podszepty zbrodni, ażeby później projekty bardziej rozwinąć...
W trzy czy cztery dni pod dość zręcznym pozorem opuściła służbę u hrabiostwa de Bruille, gdzie nikt nie podejrzewał prawdziwego powodu i zamieszkała w Grand-Sacconex, wiosce, nad brzegiem jeziora, o trzy wiorsty od Versoix, gdzie miałem siostrę.
Kiedy Julia odjechała, zdawało mi się z wielkiej boleści, że coś we mnie pękło, i teraz, gdy jej nie było przy mnie, czułem, jak ją szalenie kochałem ja wariat!
Potarł gwałtownie czoło, jak gdyby dla odpędzenia ohydnego wspomnienia.
— Czy odwiedzałeś pan Julię Derasme? — zapytał Włosko.
— Tak, panie, trzy razy na tydzień, w nocy — odpowiedział więzień. — Gex leży zaledwie o kilka wiorst od Grand-Sacconex. Brałem konia ze stajni, o czym nikt nie wiedział... Jechałem tam i napowrót, mniej niż godzinę, i spędzałem pół godziny przy Julii.
Nigdy mi nie okazywała tyle miłości, ile podczas tych krótkich widywań. Myśl o jej bliskim wyjeździe do Ameryki i rozłączeniu, które odległość uczyniłaby stanowczym, jak gdyby jej sprawiała prawdziwą rozpacz, ponieważ powtarzała ze łzami:
— O! gdybyśmy mieli pieniądze! Gdybyśmy mieli pieniądze!
Krokiem powolnym, ale pewnym, nikczemna kobieta zmierzała do celu!
Ten wyraz pieniądze, tak często powtarzany, zaczynał rodzić we mnie złe myśli... myśli, jakie w innym razie byłbym odepchnął ze wstrętem.
Pewnej nocy zastałem Julię, bardziej cierpiącą.