Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/316

Ta strona została skorygowana.

Julia Tordier wyszła na miasto i Helena sama była w mieszkaniu.
Obie padły sobie w objęcia.
— O! moja Joasiu! moja przyjaciółko, moja siostro! — zawołała Helena, pociągając przybyłą do pokoju.
Córka Piotra Bertinot spojrzała uważnie na drugą córkę Garbuski.
— Cierpisz pani bardzo... — wyrzekła.
— O! tak... ja czuję, iż umieram.
— Więc przeczucia pani nie zawiodły...
— Tak... grozi mi wielkie niebezpieczeństwo, największe ze wszystkich!...
— Jakie?
— Matka chce mnie wydać za mąż.
— Czy podobna.
— Ale zanim ten dzień nastąpi, ja umrę!
Joanna krzyknęła z przerażenia.
— Nie! nie! — odparła gwałtownie. — Nie! pani nie umrze!
— Czyż mam inne schronienie, prócz grobu?
— Alboż to mówić się powinno o grobie w siedemnastym roku życia? — ciągnęła dalej Joanna.
Po czym dodała:
— Czy widziała się pani z panną Martą?
— Nie... — odpowiedziała Helena.
— A z jej matką?
— Również się nie widziałam.
— A z nim... z nim? Z panem Lucjanem?
— Z nikim!! Opuszczona jestem przez wszystkich! Ty tylko o mnie myślisz, biedna moja Joasiu! Tyś tylko przyszła!
— Przyszłam, ażeby panience dodać nadziei i odwagi...
— Odwagi, nie mam jej wcale! Nadzieja, a ona po co?