Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/320

Ta strona została skorygowana.

vet, dawny komiwojażer! Rozpustnik, pijak, gracz! uosobienie wszystkich występków!... No, czyż to podobna? Pójdę do tego człowieka... powiem mu, że ja z Helenką kochamy się!... Zabronię mu nawet o niej myśleć... zagrożę mu... on ustąpi, cofnie się...
— A jeżeli się uprze... jeżeli nie ustąpi...
— To go zabiję!
— I do czegóż to pana doprowadzi? — podchwyciła Joanna. — Czyż panna Helena będzie przez to ocalona?
— Jakto?
— Naprzód wsadzą pana jako zabójcę do więzienia, co nikomu nie pomoże, potem pani Tordier poszuka dla córki innego męża i znajdzie go bez trudności.
— Cóż zatem robić! Mój Boże — wyszeptał Lucjan, ujął głowę w dłonie, zatopił się przez chwilę w głębokiej zadumie, po czym zawołał:
— O! gdyby Helenka chciała!...
— Masz więc sposób? — zapytały razem Marta i Joanna.
— Tak... sposób niezawodny... wszystko zależałoby od Helenki...
— Helenka zechce wszystko, co pan... — rzekła panna de Roncerny.
Lucjan podchwycił, zwracając się do Joanny:
— Moje dziecko, czy będziesz, mogła zobaczyć się z panną Heleną?
— Dziś?
— Nie jutro.
— Dołożę wszelkich starań — i muszę.
— Ale twoje miejsce na pensji? — wtrąciła Marta.
— Powrócę tam dopiero, gdy nie będzie niebezpieczeństwa ohydnego małżeństwa dla panny Heleny. Teraz zaś pozostanę w Paryżu, ukryta w pobliżu domu pani Tordier — ciągnęła dalej Joanna — pilnować będę, aż wyjdzie na miasto, a wtedy rozmówię się swobodnie z panną He-