Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/325

Ta strona została skorygowana.

Na znak restauratorki, siedzącej za kontuarem, garson zbliżył się, ażeby wdać się między nich.
— Panie... panie... tylko bez hałasu tutaj — rzekł.
— Proszę się nie bać żadnego skandalu — odparł rysownik — mam tylko dwa słowa do powiedzenia temu panu i nie moja w tym wina, że nie chce stąd wyjść, ażeby je usłyszeć.
Po czym, zwracając się do Prospera, podchwycił:
— Moim jedynym celem jest, ażeby panu to tylko oznajmić: Ja kocham pannę Helenę Tordier i jestem przez nią kochany.
— A cóż mnie to może obchodzić? — odparł Prosper drwiąco.
Lucjan, jakby nie słysząc tych słów, ciągnął dalej:
— Jeżeli pan będzie trwał nadal w projekcie zaślubienia mej kuzynki w takich warunkach, jeżeli pan zechce zostać wspólnikiem jej matki, ażeby zmusić te nieszczęsne dziecko do ustąpienia, czy to groźbą, czy może nawet gwałtem, to popełni pan zbrodnię, bo Helena będzie wołała śmierć, niż spełnienie pańskich projektów! Serce Heleny należy do mnie zupełnie, pana więc będzie mogła tylko nienawidzieć i pogardzać, pana, którego chcą jej narzucić i który bierze udział w tej podłości.
Jeżeli pomyliłem się co do pana, jeżeli źle pana osądziłem., słowem jeżeli jest pan uczciwym człowiekiem i da mi słowo honoru, że zrzeka się ręki mej kuzyki, i że wychodząc stąd, uprzedzi jej matkę o cofnięciu swych projektów, wtedy ja będę uszczęśliwiony, cofając słowo obelżywe Złodziej posagowy i natychmiast to uczynię.
Taka była godność w postaci Lucjana, słowa jego wyrzeczone były głosem tak poważnym, iż żaden z widzów tej sceny nie myślał o nakazaniu mu milczenia.
Każdy pojmował, ile miłości i cierpienia mieściło się