Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/331

Ta strona została skorygowana.

— To tylko chciałem wiedzieć od ciebie moja mamo... Helena nie zawaha się, jeżeli mnie prawdziwie kocha... Przyjdzie...
— Czy się dobrze namyśliłeś?
— Nad czym?
— Helena, opuszczając mieszkanie matki, pomimo swej niewinności, ucierpi na dobrej sławie w oczach wszystkich.
— Co mnie obchodzi opinia?... Ja to wszystko naprawię, zaślubiając ją. Czy nawet nie lepiej byłoby, gdyby wydawała się winną? Ja właśnie liczę na te pozory winy, liczę, że one staną się niepokonaną przeszkodą dla projektów Julii Tordier i Prospera Rivet...
— Strzeż się, Lucjanie.
— Czegóż mam się lękać? Czyż mogę się wahać?... Rozbitek czepia się deski ocalenia, jakakolwiek mu się nawinie... Nie mam już wyboru... Helenie grozi stoczenie się w przepaść... Muszę ją ocalić za jakąbądź cenę... Dla niej mniejszym będzie wstydem, jeżeli na chwilę uchodzić będzie za moją kochankę, niż gdyby została żoną Prospera Rivet.
— Czy Helenka zna twoje projekty?
— Nie.
— A jeżeli nie zechce się na nie zgodzić?
— To znaczyć będzie, że mnie nie kocha... i wtedy wszystko się skończy... A ja będę musiał zapomnieć...
Młodzieniec dodał, ale tak cichym głosem, że go matka nie słyszała:
— Albo umrzeć!...
Pani Gobert spytała:
— Kiedy się zobaczysz z Helenką?
— Jak najprędzej... Spodziewam się, że jutro... Nie ma czasu do stracenia.
Po chwili milczenia pani Gobert podchwyciła:
— Ale musisz mi przysiądz, że nie dasz się pociągnąć