Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/34

Ta strona została skorygowana.

— To on mnie tu przysłał, a złości się, małpa, aż strach.
— O co?
— Że pan nie przychodzisz.
— Pisałem mu przecie, że będę w magazynie punkt o dziesiątej.
— A teraz już wpół do jedenastej, panie Rivet.
Prosper spojrzał na zegarek.
— A tak!... — odrzekł — idę... idę... Julku, chcesz się napić koniaku...
— Dziękuję panu, dziękuję, muszę lecieć czemprędzej do sklepu, bo nasz pan zły, oj zły!
— Ja w pięć minut po tobie będę!
Chłopiec wybiegł.
— Cóż to tak pilno twemu pryncypałowi — odezwał się Józef Włosko — może chce ci dać gratyfikację.
— E, niezawodnie znów przygotował mi burę... Ale — dodał, podniecony winem i likierem. — Niech mnie nie irytuję, bo puszczę go do wszystkich diabłów...
— Pomyśl o tym, co mówiłem.
— Co do pani Tordier?...
— I o Helence. Kto wie, czy w razie stracenia miejsca u Troubleta, nie znajdziesz się odrazu na drodze do majątku.
Prosper wstał, zapłacił rachunek i poprosił Józefa, ażeby z nim razem zjadł obiad, co Włosko przyjął skwapliwie.
Rozeszli się, jeden udał się na ulicę Anbry, drugi na ulicę Montorgueil, do pokątnego doradcy.

VI.

Wyprzedzimy przyjście Prospera do magazynu Jerzego Troubleta, należący dawniej do Jakóba Tordiera.
Dwa schodki kamienne prowadziły do drzwi szkla-