Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/345

Ta strona została skorygowana.

— Cały majątek będzie Joanny Bertinot — pomyślał — reszta to już moja rzecz.
Prosper przepisywał ciągle.
W chwili, gdy miał skończyć, ponieważ mu pozostawała tylko data do wypisania, zatrzymał się.
— Dlaczego ta data ma być taka mianowicie? — zapytał.
— To ci tłumaczy, mój drogi, ten mały paragraf, w którym mowa, iż testament ten odwołuje wszelki poprzedni; ponieważ prawdopodobnie będziesz musiał sporządzić jaki testament i bezwątpienia przed datą, o którą chodzi, pomyślałem o wszystkim...
— Ty o wszystkim myślisz, jestem przekonany, ale te kombinacje twoje to dla mnie jak po hebrajsku.
— Właśnie tego trzeba. Podpisz i postaw datę.
— Już.
— Doskonale! Pozwól, że przeczytam i upewnię się, żeś nic nie opuścił.
Włosko, po przeczytaniu, dodał:
— Dobrze... Teraz włóż to pismo w kopertę i napisz na niej, co ci podyktuję.
— Gotów jestem.
Były dependent dyktował:
To jest mój testament. Te cztery wyrazy u góry dużymi literami, potem u dołu zwyczajnym pismem:
Powierzam memu najlepszemu przyjacielowi, p. Józefowi Włosko, ażeby po moim zgonie złożył go zgodnie z wymaganiem prawa prezesowi trybunału pierwszej instancji.
— Pierwszej instancji — powtórzył Prosper.
— To już wszystko... Teraz tylko podpisz.
Komiwojażer, nie sprzeciwiając się bynajmniej, podpisał.
Włosko spojrzał na lewą rękę przyjaciela.
Na jednym z palców tej ręki widniał duży sygnet, z pieczątką, na której wyryta była cyfra.