Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/353

Ta strona została skorygowana.

— Liczę na pana — odezwała się następnie — że będzie pan jednym ze świadków kontraktu.
— To byłoby niezręcznie — odparł żywo Włosko. — Lepiej będzie, wierzaj mi pani, jeżeli znać się będziesz, na pozór, jak najmniej!... W ten sposób unikniemy oboje domysłów wszelkich... Niemniej jednak wzruszony jestem i wdzięczny za ofiarę, chociaż jej nie przyjmuję...
— Może pan ma słuszność...
— Z pewnością.
Julia podchwyciła, podając mu rękę:
— Widzę, że pan jest prawdziwym przyjacielem... przyjacielem przezornym i rozsądnym.
I głosem cichszym dodała z uśmiechem znaczącym:
— Wiernym wspólnikiem!
Włosko uśmiechnął się również, ściskając podaną mu rękę, ale uśmiech jego był obłudny, a złość błysnęła w oczach.
— Nade wszystko — rzekł następnie — niech mnie pani uprzedzi o wszelkich przeróżnych usiłowaniach Lucjana Gobert.
— O! nie omieszkam, bo w tej okoliczności, jak i w innych rady pańskie będą mi potrzebne.
Garbuska odeszła.
Kiedy drzwi gabinetu zamknęły się za nią, Włosko wstał, blady z wściekłości, z zaciśniętymi wargami.
— Twój wierny wspólnik! — powtórzył z naciskiem każdy z tych trzech wyrazów. — A! ty w to wierzysz! Zobaczysz!
Po tym krótkim monologu, spojrzał na zegarek.
— Wpół do jedenastej — rzekł. — Chodźmy na śniadanie... Potem muszę zobaczyć się z Joanną Bertinot... Największa partia zacznie się z tej strony!

∗             ∗