Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/358

Ta strona została skorygowana.

Była to taktyka, wskazana przez Włoska, który zapewnił ją o pomyślnym rezultacie.
Garbuska wyszła.
Udała się do rejenta, ażeby mu zanieść projekt kontraktu ślubnego i protokół uchwały rady familijnej.
Kiedy biedne dziecko usłyszało, że drzwi od przedpokoju zamknęły się za matką, osunęła się na krzesło, ścisnęła rozpalone czoło w drżące ręce i jęk rozdzierający wydarł się z jej ust.
— Mój Boże!... — wyjąkała. — Boże dobroci, Boże sprawiedliwości, ulituj się nade mną... Weź mnie w Twoją opiekę... Ocal mnie, lub daj umrzeć... Ja już sił więcej nie mam...
Łzy — płynęły jej ciągle.
Po upływie kilku chwil takiego przygnębienia, podniosła się, otarła twarz, wilgotną i zajęła się gospodarstwem, mówiąc sobie, że nic już nie poradzi.
Gorycz i zniechęcenie wzmagały się z każdą chwilą w tym biednym, rozranionym sercu.
Po skończeniu roboty około gospodarstwa domowego, Helena wyszła na ulicę.
W chwili, gdy stanęła na chodniku, nagłe wzruszenie ogarnęło całą jej istotę.
Wolną była, i myśl ją opanowała, czy by nie skorzystać z tej wolności.
— Wolna jestem? — rzekła do siebie. — Mogłabym odwiedzić Martę... mogłabym pójść do ciotki... zobaczyć się z Lucjanem... szukać pociechy... znaleźć może schronienie przeciw strasznemu nieszczęściu’ które mi grozi...
Wolna jestem i mogłabym uciec... Rzucić na zawsze ten dom przeklęty, gdzie ojciec umarł z bólu, gdzie ja umrę, z cierpienia i rozpaczy!...
Na myśl tę młoda dziewczyna drgnęła.
Dążenia do buntu, do walki, wzmagały się coraz bardziej w jej duszy.