Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/372

Ta strona została skorygowana.

— A cóż mnie to obchodzi? — spytała Garbuska tonem dzikim.
— No, moja przyjaciółko, bądźże: rozsądna. Pomyśl, iż dość byłoby podejrzenia, ażeby Helenie dać siłę i śmiałość walczenia przeciw nam, z widokami zwycięstwa!
— Więc tak ci zależy na tym małżeństwie? — zagadnęła Julia Tordier z drżeniem zazdrości.
— O! także głupstwo! — odparł Prosper, śmiejąc się głośno. — Jeżeli mi zależy na małżeństwie, to wie pani dlaczego...
— Doprawdy?
— Ależ, słowo honoru, to się aż przykrzy powtarzać wciąż jedno i to samo. Jesteś zanadto podejrzliwą.
— Bo cię tak kocham, mój Prosperze, kocham, cię ponad życie, więcej nad wszystko... i chcę ci tego dowieść.
Poszłam dziś nawet do rejenta.
— A!
— Za kilka dni podpiszemy twój kontrakt ślubny z Heleną... Kontrakt ustanawiający zasadę rozdziału majątkowego... Ty wniesiesz dwadzieścia pięć tysięcy franków, które ja wypłacę...
— A — spytał Prosper tonem jak najobojętniejszym — kiedy te nieruchomości należeć będą do mnie?
— Już akta są przygotowywane... Podpiszemy je za pięć dni.
— Wybornie...

XLV.

— Ale ponieważ mówimy o interesie — rzekła Garbuska — trzeba wszystko przewidzieć...
— I owszem. O cóż chodzi?
— Może zajść okoliczność bardzo nieprawdopodobna którą jednak trzeba przewidywać.
— Jaka?