Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/376

Ta strona została skorygowana.

Potem w toku rozmowy przystąpił do interesu, który go tu sprowadził.
— Mam do ciebie prośbę — rzekł.
— Ależ zrobię ci wszystko, co będę mógł — odrzekł skwapliwie pomocnik naczelnika, na którym wiadomość o takim dobrobycie kolegi nie przeszła bez wrażenia.
— Bardzo mnie obchodzi pewien biedak, skazany — przed piętnastu laty — na dwadzieścia lat więzienia za kradzież...
— Mów dalej.
— Ten więzień ma córkę...
— I założyłbym się, że ładną! — przerwał urzędnik z uśmiechem.
— To byś przegrał. Biedna istota brzydka jest i ułomna.
— Cóż dalej?
— Ta młoda dziewczyna, którą protegowała moja ciotka, zapisodawczyni, przyszła do mnie z prośbą, czy nie mógłbym dopomóc jej ojcu, winnemu bez wątpienia, ale już ukaranemu piętnastoma laty więzienia.
— Czy chodziłoby o podanie ze strony skazanego o ułaskawienie?
— Nie zupełnie. Skazaniec sam o nic nie prosi, lecz został przedstawiony do łaski przez dyrektora więzienia, który dał o nim jak najlepszy raport.
— Czy jesteś tego pewny?
— Tak. Wiem o tym od samego dyrektora, bo byłem w Nimes, ażeby się dowiedzieć, czy więzień istotnie zasługuje na jakie względy... Słyszałem o nim wyborną opinię. Odkąd został przeniesiony do Nimes, postępowanie jego jest nieposzlakowane i dyrektor zapisał go na listę aresztantów, którzy mogą być ułaskawionymi. Listę ta będzie podana do podpisu Prezydentowi Rzeczypospolitej z okazji uroczystości 14 lipca.