Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/381

Ta strona została skorygowana.

na, obrachował, co mu się należało, tu i ówdzie — i wyszedł dla odebrania małych kwotek, które razem wynosiły około pięciuset pięćdziesięciu franków.
Otóż w położeniu Lucjana suma, której podaliśmy cyfrę, przedstawiała się pokaźnie, gdyż wystarczała na najniezbędniejsze wydatki.
Około godziny pierwszej wrócił, a udało mu się tylko połowicznie.
Zebrał trzysta z czymś franków, co do reszty kazano mu przyjść za tydzień.
Lucjan oddał te trzysta franków matce, mówiąc:
— Jeżeli, jak się spodziewam, Helena zamieszka z nami, trzeba będzie wydawać więcej, ale ja pracować będę podwójnie.
— Nie męcz się zanadto, drogie dziecię — odpowiedziała pani Gobert — pomyśl, że zdrowie twoje jest najpierwszym ze wszystkiego.
— Dla ciebie i dla niej, moja mamo, będę silny, będę niestrudzony. Bądź więc spokojną!...
Młodzieniec zjadł śniadanie i zamknął się w swoim pokoju.
Musiał obmyślić list, który Joanna Bertinot oddać miała Helenie.
Układanie tego listu trwało długo.
Lucjan obawiał się, żeby nie powiedział w nim za dużo albo za mało.
Dziesięć listów napisał i ani razu nie był zadowolony.
— Po co tyle słów? — pomyślał sobie, drąc brulion ostatni.

Wziął znów pióro i jednym ciągiem napisał list, złożony z trzydziestu wierszy, przeczytał je, powiedział sobie, że dobrze wyraża jego myśli,

złożył papier, wsunął do koperty i napisał na niej: „Panna Helena Tordier“

Zabierał się do wyjścia.