Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/399

Ta strona została skorygowana.

Z dumą opierała się na jego ramieniu.
Od czasu ogłoszeń zapowiedzi, wiedziano w dzielnicy, co się przygotowywało u wdowy: nikt więc się nie dziwił, widząc teściową z przyszłym zięciem.
— Prosper Rivet weźmie gruby posag — mówiły kumoszki. — Ładny z niego chłopiec i mała Tordier zakochała się w nim oczywiście... Tacy hultaje zawsze mają szczęście...
— O, dopiero polecą pieniążki!
— A tak! Prosper potrafi hulać codzień.
Nikt nie odgadywał ohydnej prawdy, tej namiętności gwałtownej, przerażającej, jaka przejmowała Garbuskę dla człowieka, który miał zostać jej zięciem.
Julia i Prosper, wyszedłszy z ulicy Anbry, udali się do jubilera po obstalowanie obrączek.
Wdowa Tordier, chcąc sprawić niespodziankę swemu uwielbianemu Prosperowi, kupiła wspaniały zegarek, ciężki łańcuch złoty i dwa pierścionki, ozdobione jeden brylantem, drugi rubinem, nie mówiąc wcale, dla kogo przeznacza te klejnoty.
Dała swój adres i kazała sobie te przedmioty wraz z rachunkiem odesłać do domu zrana.
Od jubilera udali się do litografii, gdzie zamówiono zaproszenia na ślub.
Następnie wsiedli do karetki i pojechali do Joinville-Pont.
Julia promieniała.
— Teraz często będziemy wyjeżdżali tak razem? — mówiła, nachylając się właśnie ku Prosperowi. — Ale tylko my we dwoje... my... Jeździć będziemy w okolice Paryża, do Suresne, do Ville-d’Avrey, będziemy jedli pyszne obiadki... O, będziemy szczęśliwi... bardzo szczęśliwi.
Gdy tak gruchała rozbestwiona kobieta, Helena, zostawszy sama w mieszkaniu przy ulicy Anbry, szlochała gorzko.