Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/40

Ta strona została skorygowana.

chory, byłbym, wysiadłszy z pociągu, przyszedł się dowiedzieć o jego zdrowie.
— Czy po to tylko? — podchwyciła Garbuska tonem wymówki.
— I ażeby się z panią zobaczyć, kochana pani Tordier, i chciałem właśnie udać się do mieszkania pani, skoro tylko skończę rachunki z panem Troubletem i z nim się pożegnam.
Garbuska drgnęła znowu.
Te ostatnie wyrazy uderzyły ją, chociaż na razie nie zrozumiała ich znaczenia.
— Ma się pan pożegnać z panem Troublet? — zapytała.
— Tak, pani.
— Więc wyjeżdża pan znowu w podróż?
— Nie, pani, ale przestaję należeć do personelu pani następcy.
— Ależ — zapytała garbuska, — a z jakiej racji?
Troublet zabrał głos:
— Pan Rivet — rzekł — nie podziela mojego zapatrywania na prowadzenie interesów.
— Pan Rivet jest dobrym urzędnikiem i ja polecałam go panu gorąco — odparła Julia kwaśno
Komiwojażer sam się wtrącił.
— To już darmo naprawiać te rzeczy, kochana pani — wyrzekł. — Za nic tu mają pani zlecenia, nie znają się na moich usługach i chwytają się najmniejszej drobnostki, ażeby ze mną zerwać. Przestałem się podobać, ot i wszystko. Kiedy kto chce psa uderzyć, zawsze kij znajdzie. Zresztą, jak panu Troublet nie zależało na mnie, tak i mnie na panu Troublecie nie zależy wcale. Ale pomówmy o panu Tordier. Więc on naprawdę jest słaby?
— O, bardzo słaby. I ja mam małą nadzieję — odpowiedziała garbuska, rzucając na Prospera spojrzenie, którego ognistość daremnie starała się przysłonić. — Biedny