Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/406

Ta strona została skorygowana.

„Zostać żoną, to jest niewolnicą człowieka, dla którego mam tyle pogardy co i nienawiści, nigdy!
„Kiedy odbierzesz ten list, już będę wolna?
„Żegnam!“

Helena“.

Skończywszy ten krótki list i, położywszy go na stole, w miejscu widocznym, młoda dziewczyna zwróciła oczy na zegar.
Wskazówki znaczyły wpół do piątej.
Więcej niż trzy godziny oddzielały ją od chwili spotkania.
Powziąwszy już nieodwołalne postanowienie, Helena nie chciała ani chwili pozostać dłużej pod dachem matki.
Otworzyła szufladę w komodzie; wyjęła woreczek, który jej dała Manta de Roncerny, kilka skromnych biżuterii prawie bez wartości, które jednak były jej drogie, jako pochodzące od ojca, po czym rzuciła dokoła spojrzenie melancholijne, oczy jej zaszły łzami i jęk podniósł piersi.
Jakby ostatnie wahanie na nią przyszło.
Ale trwało ono tylko sekundę.
Przeminęło jak błyskawica.
Helena powściągnęła wzruszenie i otarła łzy chustką.
Po tym skierowała się do jadalnego pokoju i tam otworzyła okno.
Joanna Bertinot pracowała w pokoju swoim przy oknie po drugiej stronie ulicy.
Podniósłszy głowę, ujrzała Helenę ubraną, gotową do wyjścia.
Zaraz wstała z krzesła.
Córka Jakóba Tordier dała jej znak, że wychodzi.
Joanna gestem odpowiedziała jej, że rozumie.
Wtedy Helena zamknęła okno, przeszła do przedpokoju, stamtąd do sieni, zamknęła drzwi na klucz i zeszła ze schodów.