Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/409

Ta strona została skorygowana.

— Po co?
— Przykro byłoby mi zachować przy sobie ten klucz. Widząc go, myślałabym, że muszę jeszcze tam powrócić.
— To niech mi panienka go da — wyrzekła Joanna, a schowawszy klucz do kieszeni, dodała:
— A teraz niech mnie panienka pocałuje.
— O! z całego serca...
I Helena rzuciła się w ramiona małej Garbuski.
— Bądź szczęśliwą! — wyjąkała Joanna — i niech Bóg się opiekuje panienką!
Lucjan pociągnął Helenę ku stacji dorożek, uścisnąwszy rękę Joannie, która pytała sama siebie:
— Czyż doprawdy jest ocalona? Dałby Bóg...
I powoli z głową pochyloną, w przystępie jakiegoś niepokoju określonego, zawróciła na ulicę Anbry.