Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/419

Ta strona została skorygowana.

prokuratorze, za namową siostrzeńca nieboszczyka mego męża, chłopaka bez grosza i czci, który godzi na jej posag, wczoraj wieczorem opuściła dom macierzyński.
Brzydzę się skandalem, i jak o źrenicę mego oka dbam o cześć imienia, jakie mi zostawił najukochańszy i nieodżałowany nieboszczyk mąż, lecz choćbym miała wyprowadzić na jaw hańbę mej córki, nie mogę puścić bezkarnie podobnego bezeceństwa.
Z całym więc zaufaniem udaję się do pana prokuratora, by pan prokurator zmusił córkę moją do powrotu do mnie, a następnie by pan prokurator z całą surowością prawa ścigał łotra, który, używszy przewagi nad dzieckiem bezwolnym, nie umiejącym się oprzeć, zmusił je do popełnienia występnego czynu? Z winy tego łotra, przyszłość mej córki byłaby stracona na zawsze, gdyby nie wielka miłość uczciwego — człowieka, którego ma być żoną... Ta miłość skłania go do zapomnienia o tym, że ta nieszczęsna uchybiła najświętszym swym obowiązkom!...
Prokurator słuchał z uwagą.
— W fakcie opowiedzianym mi przez panią — rzekł, gdy Julia Tordier skończyła — jest więcej niż wykroczenie, jest zbrodnia, uwiedzenie małoletniej, a to powinno zaprowadzić przestępcę do kryminału.
— Tak! — krzyknęła triumfująco Garbuska. — Tak, do kryminału!... Zasłużył na to sto razy!
— Lecz — ciągnął dalej sądownik — skarga tu nie wystarcza, trzeba dowodów... Czy pani je ma?
— Mam.
— Jakie?
— Oto list podłego młodzieńca... Upuściła go moja córka widocznie pomieszana w chwili ucieczki z mego domu, a tu jest drugi, położony na oczach, w którym nieszczęśliwa chciała mi dowieść, że się uciekła do samobójstwa.