Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/42

Ta strona została skorygowana.

— Więc to już stanowczo pozbywasz się pan usług pana Rivet? — zapytała tonem ostrym.
— Muszę, proszę pani — odpowiedział Troublet.
— Wiesz pan, że to niesprawiedliwie.
— Zdaje mi się, że w tym, proszę pani, ja sam tylko mogę być sędzią.
— Żegnam pana — rzekł Prosper. — Do widzenia, pani Tordier.
— Więc będzie pan dziś wieczorem, panie Prosperze?
— Najniezawodniej. O godzinie ósmej wieczorem odwiedzę pana Tordier.
I opuścił kantor.
Garbuska pogoniła go wzrokiem aż do wyjścia z magazynu.
Kiedy drzwi się zamknęły za nim, zwróciła się do Jerzego Troubleta.
— Wiesz pan, po co przyszłam? — zapytała tonem jeszcze ostrzejszym.
— Zdaje mi się przynajmniej, że odgaduję — odparł z pewnym zakłopotaniem. — Dziś mamy 24-go maja.
— Rzeczywiście, i dlatego dziś masz pan wypłacić dwadzieścia pięć tysięcy franków...
— Trzecią ratę ze stu tysięcy, ceny sprzedażnej magazynu... i do tej raty winieneś pan dodać procenty od pięćdziesięciu tysięcy. Czy pan ma to wszystko?...
Ostatnie wyrazy wyrzeczone zostały tonem wyzywającym, który nie uszedł uwadze fabrykanta.
Teraz on znów przygryzł wargi.
Widocznie Julia Tordier miała na sercu, że odprawiono jej protegowanego.
— Do tego czasu — rzekł — o ile mi się zdaje, nie mogła się pani skarżyć na moją niepunktualność, nie czekała pani na moje pieniądze...
— I teraz nie będę czekała dłużej, mój panie.. Ja także mam wypłaty, a choroba męża bardzo drogo kosztuje...