Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/430

Ta strona została skorygowana.

— Trudno to będzie!... Ten list...
— Nie wpłynął wcale na moje postanowienie — przerwała Helena. — Gdy go odebrałam, już postanowiłam co czynić... Powiedziano panu prawdę, chciałam uciec od matki, aby uniknąć wstrętnego małżeństwa!... Wobec matki nie byłabym mogła się oprzeć... Zawładnęła mną, nie uważa na moje życzenia; byłaby mnie zmiażdżyła! Dwa tylko wyjścia miałam: ucieczka lub śmierć. Wybrałam ucieczkę... Nie chciałam umierać... bo jestem kochaną; nie czułam się w prawie pociągania za sobą do grobu dwóch istot ukochanych... Lucjan bowiem poszedłby za mną... a matka by go nie przeżyła... Widzi pan sam, że pańskie oskarżenie jest bezpodstawne... Nie uległam ani uwiedzeniu, ani gwałtowi, jestem tu z własnej mej woli...
— Nie jest pani pełnoletnią — podjął szef policji — nie miała pani prawa opuszczać domu matki.
— Nawet gdy cierpię? Gdy mnie torturują?
— Prawo jest jasne, nawet w takim razie: uciekając popełniła pani błąd, a ci, co cię przyjęli, popełnili zbrodnię!
— Czyż mieli zamknąć drzwi przede mną?
— Powinni byli... Przyjąć panią równa się zbrodni.
— Kto wam doniósł o tym?
— Ta, która do tego miała prawo.
Julia Tordier stała za drzwiami, aby wszystko słyszeć.
— Ja! — rzekła, ukazując się niespodzianie.
Lucjan, matka jego i Helena zadrżeli na jej widok.
Helena ukryła twarz w dłonie; pani Gobert prędko odzyskała przytomność i podeszła do Garbuski, mówiąc:
— Ty kazałaś aresztować mego syna?
— Tak, ja...
— Ależ to potwór nie kobieta! — krzyknęła nieszczęśliwa. — Zadręczyłaś na śmierć brata mojego... a nas nienawidzisz!... Nędznico! Szatanie wcielony!
— Panie naczelniku — odezwała się. Garbuska, — czy