Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/432

Ta strona została skorygowana.

ju, papuga nawet przestała krzyczeć; nieruchoma, z łbem przekrzywionym i z miną zasępioną, okrągłymi oczkami przypatrywała się Julii Tordier.
— A teraz pomówmy z sobą — odezwała się nagle Garbuska.
Na ten głos ostry, pani Gobert wyprostowała się i w groźnej postawie zaczęła:
— Jesteś tu jeszcze! — przyczyno tylu nieszczęść... Podły i bez czci oprawco! Wychodź stąd, wypędzam cię... Wyjdź... wyjdź zaraz z mego domu!
I ruchem rozkazującym wskazała drzwi.
Garbuska ze śmiechem piekielnym na ustach ani myślała ruszyć się z miejsca.
— Wyjść mam z twego domu — odezwała się na koniec. — Wypędzasz mnie, bardzo dobrze, lecz trzeba dowieść, że jesteś u siebie!...
Pani Gobert zrozumiała obelgę i trząść się poczęła.
Garbuska ciągnęła:
— Chcesz mnie wypędzisz z mojego własnego domu? Ty bowiem u mnie jesteś teraz... Do mnie dom ten należy, trzeba ci było zacząć od zapłaty komornego, któreś mi winna! Oddaj mi moją należność, dopiero wtedy będziesz mogła wypędzać!... Aha! zapomniałaś języka w gębie, co?... Ucichłaś teraz... Ucichniesz ty jeszcze bardziej, skoro ci komornika przyślę!...
— Cicho bądź, podła kobieto! — rzekła pani Gobert. — Odebrałaś mi syna i bez litości na rozpacz moją obrzucasz mnie obelgami i groźbą...
— Czy to obelga lub groźba, żądać tego, co się należy?
— Brat mój, którego dręczyłaś przez lat osiemnaście, nie z litości dał nam to mieszkanie, lecz z przywiązania... Wiesz o tym dobrze, i wszyscy to wiedzą!.... Mam więc prawo wypędzić ciebie, bo jestem u siebie i nic nie winnam...