Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/434

Ta strona została skorygowana.

pory, a nie znalazłszy jej, osunęła się i upadła nieprzytomna na ziemię.
Papuga wydała okrzyk grobowy...
Julia Tordier wpadła jak huragan do odźwiernego, u którego zastała kilka kumoszek.
— Panie Benoit! — rzekła.
— Słucham pani? — odpowiedział odźwierny pokornie.
— Wiesz, że odpowiadasz za wszystko, co się w domu stać może szkodliwego moim interesom...
— Wiem, proszę pani.
— Pilnujże w dzień i w nocy, ażeby nic nie wyniesiono z mieszkania Gobertów... Rozumiesz, żadnego sprzętu, co się zowie...
— Niech pani będzie spokojna, nic nie wyniosą.
— Pamiętaj! — dodała Garbuska.
Następnie wybiegła, wsiadła w dorożkę i rzuciła adres:
— Ulica Saint-Denis nr 107, co koń wyskoczy!
Stanąwszy na ulicy wskazanej, wbiegła szybko do biura.
— Czym można służyć pani Tordier? — zapytał dependent w nieobecności adwokata.
— Oto jest wykaz, jak długo niepłacone mieszkanie — rzekła, kładąc kartkę przed urzędnikiem.
— Czy trzeba ścigać niewypłacalnego dłużnika?
— Natychmiast!... Wyrzucić z mieszkania, sprzedać, zlicytować w jak najkrótszym czasie...
— Pośpieszymy, bądź pani spokojna — odrzekł dependent ze śmiechem.
— Dostanie pan gratyfikacji pięćdziesiąt franków, jeżeli będę zadowolona.
— Jakbym je już miał...
— Sądzę, że teraz odczepiłam się już na zawsze od Gobertów — mówiła Garbuska, wychodząc.