Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/44

Ta strona została skorygowana.

Na jednej z tych pensji wychowywała się Helena Tordier, córka garbuski i Jakóba Tordier.
Dzień był jakeśmy powiedzieli 24-go maja.
Wiosna tym razem nie spóźniła się. Łąki i pola już się pokryły kobiercem zieleni, dzierzganej miliardami kwiatków przeróżnych barw i odcieni.
Nazajutrz przypadły imieniny pani Gerigout, przełożonej pensjonatu, a imieniny, jak wiadomo, obchodzone bywają w przeddzień.
Zwykle uczenice ofiarowywały swej przełożonej lubianej pomimo niektórych dziwactw, różne prezenty, a solenizantka urządziła dla nich obfite śniadanie w lesie, a za powrotem do domu wyśmienity obiad.
I tym razem w dniu 24-go maja ruch na pensji panował wielki od rana.
Uczenice ubrały się w najładniejsze sukienki, nauczycielki krzątały się koło dorocznej „niespodzianki“ dla przełożonej.
W jednej z klas ustawiono bukiety, na stole leżały podarunki, między innymi główny prezent, piękny ekran, starannie zawinięty w bibułkę i zawiązany wstążeczkami niebieskimi.
Dziewczęta stanęły w porządku w sali i czekano na przybycie przełożonej.
Na podwórzu czekały już powozy, zaopatrzone w zapasy wycieczkowe: pasztety, kurczęta pieczone, szynki, galantyny, ciastka, ciasteczka, wina kremowe i szampańskie.
Zegar pensjonatu wskazywał pięć minut do ósmej.
Zastępczyni przełożonej, pełniąca jej obowiązki, skoro pani Gévinet zmuszona była kiedykolwiek się wydalić, zbliżyła się do wysokiego dziewczęcia siedemnasto czy osiemnastoletniego, stojącego nieopodal drzwi.
Młode to dziewczę, zachwycająco piękne, urodą dziewiczą i ujmującą, czoło miało przysłonięte ciężką koroną jasnych włosów.