Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/45

Ta strona została skorygowana.

Twarz delikatna, bladości matowej, wyrażała głęboki smutek.
Gdyby się bliżej przyjrzeć jej wielkim oczom niebieskim, obramowanym długimi rzęsami, możnaby było dostrzedz, że płakała, bo powieki jej były jeszcze wilgotne.
Pośpieszamy objaśnić naszych czytelników, że tą zachwycającą istotą była Helena Tordier, córka Garbuski.
Obok niej znajdowała się pensjonarka, rówieśniczka, wcale do niej jednak nie podobna, jakkolwiek również piękna.
Brunetka, pulchniutka, świeża jak róża, z oczyma wielkimi, czarnymi, błyszczącymi, z weselem i energią na twarzyczce, nawet pełnej zalotności, była ona żywym typem paryżanki i ładnej kobietki.
Nazywała się Marta de Roncerny i była najlepszą, a raczej jedyną przyjaciółką Heleny Tordier.
Powiedzieliśmy już, że nauczycielka zbliżyła się do Heleny.
— Czy pamiętasz, panno Tordier, swoją przemowę? — zapytała.
Helena, usłyszawszy nauczycielkę, gwałtownym wysiłkiem odpędziła trapiące ją smutne myśli.
Odpowiedziała ze słodkim uśmiechem, pełnym jednak melancholii:
— Pamiętam, pani...
Helena Tordier miała w imieniu wszystkich uczenic złożyć życzenia solenizantce.
Nauczycielka odeszła.
— Ale co tobie jest, moja droga? — zapytała Marta de Roncerny córkę Garbuski.
— Nic mi nie jest — odrzekła Helena, usiłując znowu się uśmiechnąć.
— Po co kłamiesz? — podchwyciła Marta. — Gdyby ci nic nie dolegało, nie byłabyś ponurą, zamyśloną, dzisiaj przy imieninach, kiedy jeść będziemy śniadanie w wiel-