Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/51

Ta strona została skorygowana.

łam otuchy i nadziei... twoja przyszłość wydaje mi się mniej posępną... Ojciec twój jeszcze nie stary, długo żyć jeszcze może... Nieprawdaż?
Helena tylko westchnęła.

X.

Milczenie dziewczęcia było wzruszające.
Pani Gévignot zrozumiała i pośpieszyła dodać:
— Wiem o tym dobrze, moje biedne dziecko, że pani Tordier nie ma, lub przynajmniej nie okazuje dla ciebie tak głębokiego uczucia, jakie zwykle matka ma dla córki... ale ileż to razy pozory są zwodnicze... do jakich to nie słusznych doprowadzają wniosków i sądów o ludziach... Tak samo zapewne jest i tutaj, matka może trochę dla ciebie za sztywna... lecz pewno cię kocha i postarałaby się zastąpić ci brak ojca... gdybyś, niestety, zostać miała sierotą... Helenko, moja pieszczoszko, trzeba z głowy odpędzić wszelkie myśli posępne... trzeba kochać matkę swą czule, bez żadnych ubocznych myśli...
— Tak, pani — odpowiedziała córka Jakóba Tordier — byłabym szczęśliwą, gdybym otrzymywała pocałunki, słyszała słodkie słowa, jakimi matki zwykle obdarzają swe dzieci, a których ja zupełnie byłam pozbawiona... Pomimo to jednak kocham moją matkę, a największą boleść sprawia mi, że nie mogę jej powiedzieć tego, czegobym chciała.
— Co ci przeszkadza?
— Przy najmniejszym wynurzenia mego serca, powstrzymuje mnie ze wzgardą, podobną do gniewu... Spojrzenie jej zaraz mnie przestrasza, głos jej przeraża mnie.
Przełożona uścisnęła ręce Heleny Tordier w swych dłoniach.
— Odwagi, moje dziecko — rzekła do niej — pomyśl, że we mnie zawsze będziesz miała starą przyjaciółkę, sercem ci życzliwą, ja zawsze ci przyjdę radą i pomocą.