Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/52

Ta strona została skorygowana.

Podczas tej rozmowy szły ciągle.
Niebawem przełożona z nauczycielkami i pensjonarkami przybyły na polankę lasu Sueyn-Brin.
Tu, na murawie, ustawione zostały stoły, przy których pensjonarki pani Gévignot spożyć miały śniadanie.
Położenie tej ustroni było tak malownicze, że posłużyło już nieraz za przedmiot do krajobrazów dla wielu słynnych malarzy.
Przełożona pensji opuściła Helenę i Martę dla wydania różnych poleceń.
Młode dziewczęta i dziewczynki przerwały szeregi i biegały razem po trawie zarówno ochoczo. Zaczęto bawić się w wesołe i hałaśliwe gry.
Panna de Roncerny i córka Garbuski, oddzieliwszy się od swych towarzyszek, zapuściły się krokiem powolnym na ścieżkę wąską, wiodącą pod gęstym sklepieniem zieloności.
Marta trzymała Helenę za rękę. Na twarzyczce Heleki jeszcze nie wyschły łzy.
— Moja droga — odezwała się Marta — doprawdy, sprawiasz mi wielką przykrość... Ja podzielam twoją boleść, ale tak samo, jak nasza przełożona, zapytuję się ciebie, czy ty nie przesadzasz w ogóle?
— Ach, moja droga, Marto — odparła boleśnie Helena — bo ty nie zdajesz sobie sprawy, tak, jak ja, z tej przyszłości, która mnie czeka. Nie odgadujesz, nie możesz odgadnąć, jakie byłoby moje życie po katastrofie, któraby mnie pozostawiła samą z moją matką.
— Zwierzyłaś się przede mną ze wszystkich cierpień... Wiem, jak dalece dziwnym jest charakter pani Tordier, która jakby była niedostępną dla wszelkiego uczucia czulszego. Wiem, jak mało w niej jest rozwiniętą miłość matczyna... Ale ty już nie jesteś małą dziewczynką... masz lat osiemnaście tak, jak ja... a dziewcząt po ukończeniu pensji nie traktuje się tak, jak dzieci... przyjrzymy się chłodno