Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/58

Ta strona została skorygowana.

O, Marto, moja droga Marto, kiedy mego ojca nie stanie, już się nie spełni to, czegom chciała, wszystkie nadzieje moje zostaną zniszczone, i mnie pozostanie tylko umrzeć!...
Panna de Roncerny wydała okrzyk zgrozy.
— Umrzeć! — powtórzyła.
— Czy sądzisz, iż mogłabym żyć?
— Umrzeć, ty, tak młoda, tak zachwycająca! Umrzeć, kiedy kochasz i jesteś kochaną!... Cóż znowu!... Wszak pan Lucjan musi być ładny?...
— Nie wiem, czy ładny jest... wiem tylko, że jest dobry i że go kocham...
— To wiesz, co ci powiem?
— Mów, droga Marto.
— Twe przykre sny zupełnie cię zdenerwowały, jestem pewna, że daremnie się boisz... Jeżeli ojciec twój byłby w niebezpieczeństwie, niezawodnie wezwał by cię do siebie... Wola umierającego świętą jest... zresztą twój kuzyn Lucjan pierwszy by ci o tym doniósł... byłby do ciebie napisał.
Lucjan jest człowiekiem wielce honorowym! Delikatność jego jest tak wielka, zbyt wielka nawet, że go powstrzymuje od prowadzenia ze mną korespondencji, do której nie ma od ojca upoważnienia...
— Pojmuję jego skrupuły; ale w tym razie należałoby uczynić wyjątek...
— Zapewne, ale nic nie dowodzi, ażeby Lucjan znał stan mego ojca... Boję się.
— Posłuchaj, Helenko — odezwała się panna de Roncerny, a te słowa jej, wyrzeczone tonem uroczystym były zupełnie odmienne od właściwej jej lekkości — posłuchaj, i zapamiętaj to sobie, wkrótce opuszczę pensję, wejdę w świat i, podług wszelkiego prawdopodobieństwa, wyjdę niebawem zamąż...
Ale czy pozostanę panną, czy będę mężatką, dom ro-