Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/61

Ta strona została skorygowana.

Garbuska znalazła sposób zagarnięcia całego majątku mego brata...
— Cóż znaczy brak pieniędzy, mateczko? — zawołał Lucjan z uniesieniem. — Pracować będę za dwóch... Mam wiarę w przyszłość... Kocham Helenę, a raczej ją ubóstwiam... Ubóstwiam ją potrójnie, dlatego że jest piękną, dlatego że jest dobrą i dlatego że jest nieszczęśliwą!...
— Ty jednak nie możesz uczynić nic dla niej bez jej ojca, a sam mówiłeś przed chwilą, że mój brat nie ma nawet siły, żeby co postanowić.
Po chwilowym namyśle Lucjan odezwał się:
— Miałaś, mamo rację... mówiąc, że powinnienem wstręt swój przezwyciężyć... muszę zobaczyć się z wujem...
I Lucjan ucałował matkę.
— A nadewszystko bądź spokojny, jeżeli zobaczysz Garbuskę — zaleciła mu pani Gobert.
— O, choćby mnie nawet zelżyła...
Ażeby być na miejscu czemprędzej, nie zawahał się ze swych skromnych zasobów ponieść wydatek na jazdę autobusem.
Przyjechał na ulicę Anbry, wysiadł z autobusu i zbliżał się do kamienicy, gdzie na dole widniał magazyn Jerzego Troubleta.
W tejże właśnie chwili, ze sklepu wychodził uczeń, znany nam Julek. niosąc na głowie koszyk pełen drobnych pakunków.
Zobaczywszy Lucjana, aż wykrzyknął ze zdziwienia:
— Dzień dobry, panie Gobert!... Jakże zdrowie?
I wyciągnął doń rękę.
Lucjan uścisnął mu rękę, nie zrażony wcale poufałością ucznia, który ciągnął dalej:
— Czy przychodzisz pan odwiedzić wuja?
— Tak, mój Julku! — odpowiedział rysownik.
— To Garbuska do pana pisała?