Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/63

Ta strona została skorygowana.

i chorym, nie mógł przewidzieć, że atak, którego się kał, nastąpi tak prędko.
Kiedy Garbuska wróciła, wstrząśnięta do szpiku kości wzruszona głęboko, prawie zahypnotyzowana spotkanim jakie miała w sklepie, nie pomyślała nawet o tym, ażeby przestąpić próg pokoju mężowskiego.
Ohydna istota była cała teraz pochłonięta namiętnością dla Prospera Riveta.
Namiętność ta przycichła podczas długich miesięcy nieobecności komiwojażera, lecz teraz przy jego powrocie zbudziła się i wzmogła z siłą podwójną, paliła ciało Garbuski.
Co ją obchodził mąż?
On mógłby umrzeć, a nie żałowała by go wcale, a nawet odetchnęłaby wtedy swobodniej.
Osunęła się na fotel, a histeryczny atak długo wstrząsał jej bezkształtnym ciałem.
Kiedy się nareszcie atak uspokoił, Garbuska była załamana, nieruchoma, bez sił, bez myśli.
W głowie szumiało jej, iskry przesuwały się przed oczyma, jednak zapanowała nad sobą.
Kaszel prawie nieustający Jakóba Tordier obił się o jej uszy.
— Więc on nigdy nie da mi spokoju? — szepnęła z wyrazem nienawiści, po czym wstała z fotelu, otworzył drzwi i weszła do pokoju męża.
Chory zaniósł się od kaszlu.
— Pić! — wyjąkał, rzucając na nią przygnębione spojrzenie.
— Potrzeba czasu na przygotowanie mikstury — odpowiedziała Garbuska — dopiero o godzinie piątej mam ci dać pierwszą łyżeczkę... niema jeszcze piątej...
— Pali mnie... pić mi się chce.
— Tak kazał doktór... Pójdę po lekarstwo do apteki.