Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/72

Ta strona została skorygowana.

się ze względu na to, że nie miała upoważnienia od jej matki.

XIV.

Przypominamy sobie, że Julia Tordier zatrzasnęła drzwi znienacka przed swym siostrzeńcem.
— O! — wyrzekła ze złością — spodziewasz się, że zaślubisz Helenę, myślisz, że ona ma milion... O, ten milion jest mój, i ja go z ręki nie wypuszczę... Helena grosza z tego nie zobaczy... ani ty, Lucjanie Gobert... Matka twoja czyniła wszystko, ażebym nie zaślubiła twego wuja... Ja jej dowiodę, że mam pamięć dobrą!...
I wybuchnęła złowrogim śmiechem.
Temu śmiechowi zawtórował głos chrapliwy z sąsiedniego pokoju.
Był to głos nieszczęśliwego Jakuba Tordier, który wśród okropnych cierpień, zdobył się wreszcie na tyle siły, że wołał i prosił o lekarstwo.
Garbuska trzymała wciąż butelkę w ręce.
Skierowała się do sypialni mężowskiej i otworzyła drzwi.
Chory miał twarz wykrzywioną, oczy błędne. Na usta wystąpiła krwawa piana.
— Lekarstwo... lekarstwo... — jęknął głosem urywanym, bo coraz bardziej słabszym.
Garbuska zbliżyła się do łóżka.
— A jest to twoje lekarstwo — rzekła, pokazując choremu flaszeczkę, na której spoczęło jego spojrzenie.
— Daj... — wybełkotał, wyciągając rękę.
— Nie, nie dam ci — odparła piekielna istota, z zaciśniętymi zębami, z syczeniem żmii — dość mam tych nudów!... Ja chcę być wolną... Chcę robić, co mi się spodoba... Ty dosyć się już nażyłeś... a ja jestem jeszcze młoda, silna i bogata!... Mam milion!... Czy słyszysz, Jakubie, milion! I chcę go użyć...