Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/78

Ta strona została skorygowana.

— Panią, pani Tordier! — zawołał piękny komiwojażer.
— Czy się pan tego trochę nie domyślał — rzekła Julia z miną młodej kokietki.
— Nie śmiałbym mieć... tej nadziei...
— Dlaczego?... Zdaje mi się, że przy każdej sposobności okazywałam panu swą życzliwość... sympatię...

XVI.

Całe ciało niekształtne Garbuski wstrząsnęło się od namiętności, a z oczu tryskał daremnie powściągany płomień.
Ciągnęła dalej głosem, który wzruszenie czyniło prawie łagodnym.
— Tak, chciałabym pana widzieć szczęśliwym... a chciałabym nad wszystko, ażeby to szczęście pochodziło ode mnie... O! gdyby ta myśl była mi przyszła dawniej, byłabym panu mogła ustąpić sklep, sprzedany Trouibletowi, którego nie cierpię... Byłoby to panu dało stanowisko... pozwoliłoby panu zawsze być w Paryżu... Obok mnie... pod tym samym dachem... mieć swój własny dom...
Prosper, nie poddając się wcale, chciał popchnąć Julię do odsłonięcia wszystkich jej myśli.
— Dom własny!... — powtórzył ze śmiechem. — O! droga pani Tordier, czyżby pani myślała o ożenieniu mnie?...
Po raz drugi od początku rozmowy, Garbuska zbladła.
— Ożenić pana! — wyjąkała głosem drżącym. — Nie... nie o tym myślę... Pan mnie źle zrozumiał...
— Rozumiem, że pani masz dla mnie sympatię, z której jestem dumny — rzekł Rivet — i że, znając mnie od dawna, ma mnie za takiego, jakim jestem, to jest uczciwego i zdolnego mieć wiele przywiązania. Pomyślałaś więc pani, że dla mnie byłoby bardzo smutno, tak przez