Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/86

Ta strona została skorygowana.

— Jestem bez pieniędzy, wiesz o tym, jak matka moja jest skąpa... wszystkiego mi odmawia...
— O! wiem, niestety!
— Otóż nie mam w kieszeni więcej nad pół franka, a stąd zbyt daleko do Paryża, ażebym mogła zajść pieszo...
— Chcesz więc, ażebym oddała do twego rozporządzenia wszystkie moje oszczędności...
— Tak, i dasz mi tym dowód twego przywiązania.
Marta pobiegła do szafy, otworzyła ją i wyjęła torebkę.
Torebka zawierała w sobie dwa czy trzy luidory i pewną ilość franków.
— Bierz, droga Helenko — rzekła panna de Roncerny. — Bierz... wszystko to twoje.
— Ile tu jest?
— Ze sześćdziesiąt franków.
— To za dużo... Daj mi tylko dziesięć franków.
— To za mało...
— To dosyć! Kolej do Paryża kosztuje frank i sześćdziesiątpięć centymów... Przy rogatce wezmę dorożkę, która mnie zawiezie do domu... Widzisz więc, że dziesięć franków będzie aż zanadto...
— Weź wszystko, błagam cię — podchwyciła Marta. — Ta torebka będzie pamiątką u ciebie ode mnie, gdyby nas okoliczności rozdzieliły, gdybyśmy się nie miały już więcej zobaczyć.
— Nie zobaczyć się więcej!... Czyż ty możesz o tym myśleć!...
— Boję się!... zdaje mi się, że tym opuszczeniem pensji dzisiejszej nocy otworzysz przepaść między nami.
— Odpędź te brzydkie myśli, droga Marto! Zanadto cię kocham, ażebym mogła o tobie zapomnieć.
— Ja też nie mówię o zapomnieniu, tylko o rozłące.
— Ona będzie krótką. My się zobaczymy niebawem, ja ci to przyrzekam.