Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/93

Ta strona została skorygowana.

Nie zdając sobie sprawy z tego, co było przesadą w groźbie doktora, gdyż fakt niezastosowania się do przepisów recepty nie mógł przecież ustanowić w sposób prawny zbrodni, Garbuska jakby oszalała, albo była w przystępie gwałtownego obłędu i bełkotała zdania urywane.
— Sędzia śledczy... aresztowanie... sąd przysięgłych... Wszystko byłoby dla mnie stracone... Prosper Rivet... mój majątek... Nie! nie... on nie będzie mówił... on nie powie...
Garbuska pochwyciła nóż kuchenny długi i ostry, leżący na stole, a przed godziną użyty do krajania chleba i zimnego mięsa.
Uchwyciła za ten nóż, i z oczyma błędnymi, wybiegła na schody.
Okropna myśl powstała w jej mózgu.
Przybywszy do sionki, usłyszała kroki doktora, rozlegające się w korytarzu, prowadzącym do furtki wyjściowej.
Julia Tordier, nie zamknąwszy za sobą drzwi, zaczęła schodzić ze schodów.
Instynktownie powiedziała sobie, iż byłoby dobrze za kilka chwil znów powrócić po cichu.
Słabe trzaśnięcie dało się słyszeć.
To furtka od ulicy zamknęła się.
Doktór był już poza domem.
Garbuska, ześlizgnąwszy się po poręczy ze zwinnością gadu, przebiegła schody nadzwyczaj szybko.
Otworzyła furtkę po cichu i sama już stanęła na ulicy.
Doktór Reynier uszedł zaledwie dziesięć do dwunastu kroków.
Niebo było czarne, jak atrament. Wiatr dął gwałtownie, tu i ówdzie spadały dachówki, okiennice, źle umocowane, biły o ramy okien.
Od czasu do czasu migotały błyskawice, a grzmoty następowały jedne po drugich.
Doktór szedł bliżej domów, ażeby uchronić się jak