Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/95

Ta strona została skorygowana.

cienia, cienia jakiejś postaci, która nagle, niedaleko od niej, zamajaczyła przy bramie.
W tejże chwili zdawało się jej, że czuje już na szyi tasak gilotyny!
Uciekła, a przestrach dodał jej jakby skrzydeł, gdyż bardzo prędko dostała się na róg Neuve-Saint-Martin.
Niespodziewany widz okropnej sceny przybył do ciała, leżącego w błocie, i nachylił nad nim.
— Człowiek zamordowany! — rzekł, widząc, kałużę krwi. — Mordercą uciekającym jest kobieta... Widzę ją jeszcze... Będę wiedział, kto ona jest.
I z zadziwiającą szybkością rzucił się w ślady uciekającej.
Ta, przed skręceniem na ulicę Neuve-Saint-Martin, nierozumnie, zwolniła bieg, obróciła się, ażeby się upewnić, czy jej kto nie ściga, i została przez ćwierć sekundy oświetloną zupełnie przez latarnię gazową, stojącą na rogu dwóch ulic.
Człowiek, który ją gonił, zatrzymał się, wydając okrzyk zdumienia.
— Garbuska! — wyszeptał. — Garbuska! Niepodobna, abym się mylił! Takiej drugiej nie ma!... To ona! Tak, to ona!...
Julia Tordier, widząc, że jej prześladowca niedaleko, znów zaczęła uciekać i znikła... na zakręcie ulicy.
Zobaczywszy niedaleko od chodnika otwór kanału ulicznego, uważała za stosowne, biegnąc, wrzucić nóż, który trzymała w ręce; ale broń, źle skierowana, odbiła się i upadła na chodnik.
Nieznajomy znów puścił się w pogoń.
Tak samo, jak Garbuska, wszedł na ulicę Neuve-Saint-Martin.
Uciekająca była już daleko.
Jednakże nie tracił nadziei, że ją dogoni, gdy wtem nagle potknął się i o mało co nie upadł.