Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/97

Ta strona została skorygowana.

córka Jakuba Tordier myślała długo, jakie następstwa mieć może jej ucieczka z pensji.
Co powie matka, gdy ją zobaczy tak niespodziewanie?
Jakimi wyrzutami ją obsypie?
Jakimi obelgami?
Jak wywrze na niej swój gniew?
Z taką kobietą, jak Garbuska, wszystkiego można się było spodziewać.
Helena, jak wiemy, pomimo zalet swego serca, i to zalet cennych i rzadkich, doświadczać nie mogła dla swej matki uczucia dziecięcego.
Ta matka przejmowała ją zgrozą, i tylko zgrozą.
Ale uczucie niezmierzone, jakie Helena miała dla swego ojca, odpędzało wszelkie obawy od jej duszy, przynajmniej chwilowo.
Czuła się silną i gotową zmierzyć się ze wszystkim.
— Choćby matka miała mnie zabić — mówiła do siebie — chcę zobaczyć ojca.
I przyśpieszała kroków, tak, że raczej biegła już, aniżeli szła.
W dwadzieścia minut już znajdowała się na skwerze św. Jakuba.
Teraz już tylko pięć minut drogi oddzielało ją od domu rodziców.
Zapuściła się na bulwar Sewastopolski i wkrótce przybyła na ulicę Anbry.
Trzy minuty przedtem Julia Tordier, jej matka, również szła tą ulicą i bulwarem, ścigając swą ofiarę.
Im bardziej Helena zbliżała się do mieszkania ojcowskiego, tym serce biło jej silniej.
Myśl zobaczenia się z matką przejmowała ją teraz wielką, niewymowną zgrozą.
Ale dodawała sobie odwagi.
— Pójdę! pójdę! — mówiła do siebie, powtarzając